Społeczeństwa w obliczu dezinformacji

Podstawowe informacje o pracy

Ilość stron: 8
Rodzaj pracy: Artykuł
Identyfikator pracy: 153

Ta praca jest bezpłatna.

Treść pracy

Teorie tłumaczące źródła wiary w przekaz mówiony, pisany i wizualny

Wymienić można następujące teorie tłumaczące dlaczego ludzie są skłonni wierzyć w przekaz mówiony, pisany i wizualny (określane też jako teorie wiarygodności przekazu):

  • teoria autorytetu
  • teoria perswazji
  • teoria narracyjna
  • teoria zgodności
  • teoria wpływu społecznego
  • teoria heurystyk
  • teoria kodowania i przetwarzania informacji

Teoria autorytetu zakłada, że ludzie są skłonni wierzyć przekazom pochodzącym od osób uznawanych za autorytety. Autorytet może mieć różne źródła: wiedzę ekspercką, pozycję społeczną, charyzmę czy instytucjonalne umocowanie. Gdy ktoś wypowiada się jako profesor, lekarz czy duchowny, jego słowa są często przyjmowane bez głębokiej analizy, ponieważ odbiorcy zakładają, że posiada on dostęp do prawdy lub specjalistycznej wiedzy. Eksperymenty psychologiczne, takie jak badania Stanleya Milgrama, pokazały, że ludzie potrafią podporządkować się nawet kontrowersyjnym poleceniom, jeśli pochodzą one od osoby postrzeganej jako autorytet.

Mechanizm ten działa również w przekazie pisanym. Książki, artykuły naukowe czy dokumenty urzędowe są często traktowane jako bardziej wiarygodne niż wpisy w mediach społecznościowych, właśnie ze względu na ich formalny charakter i domniemane źródło autorytetu. W praktyce oznacza to, że wiara w przekaz może być bardziej związana z tym, kto mówi lub pisze, niż z tym, co dokładnie jest powiedziane.

Teoria perswazji, znana jako model Elaboration Likelihood, została opracowana przez Petty’ego i Cacioppo. Zakłada ona, że ludzie przetwarzają informacje na dwa sposoby: centralnie i peryferyjnie. Przetwarzanie centralne polega na świadomym, logicznym analizowaniu argumentów. Działa ono wtedy, gdy odbiorca jest zmotywowany, zainteresowany tematem i posiada odpowiednie kompetencje poznawcze. W takim przypadku wiara w przekaz zależy od jego jakości i spójności.

Z kolei przetwarzanie peryferyjne opiera się na powierzchownych cechach przekazu, takich jak atrakcyjność mówcy, ton głosu, estetyka tekstu czy emocjonalne oddziaływanie. Ten szlak jest aktywowany, gdy odbiorca nie ma czasu, chęci lub zdolności do głębokiej analizy. Wówczas wiara w przekaz może wynikać z jego formy, a nie treści. W praktyce oznacza to, że dobrze zaprojektowana reklama lub przemówienie może przekonać odbiorców, nawet jeśli nie zawiera silnych argumentów.

Teoria narracyjna podkreśla znaczenie opowieści jako formy przekazu, która budzi zaufanie i emocjonalne zaangażowanie. Ludzie od zarania dziejów posługiwali się narracjami, by przekazywać wiedzę, wartości i doświadczenia. Opowieść, która ma bohatera, konflikt, emocje i rozwiązanie, jest łatwiejsza do zapamiętania i bardziej angażująca niż suche fakty. Dzięki temu odbiorcy często wierzą w przekaz, który przyjmuje formę historii, nawet jeśli nie jest on w pełni zgodny z rzeczywistością.

Narracje aktywują empatię i pozwalają odbiorcy utożsamić się z bohaterem lub sytuacją. To sprawia, że przekaz staje się bardziej osobisty i wiarygodny. W mediach, polityce czy reklamie często wykorzystuje się narracje, by budować zaufanie i wpływać na przekonania odbiorców. Przekaz pisany, który opowiada historię, może być bardziej przekonujący niż ten, który przedstawia suche dane.

Teoria zgodności poznawczej, opracowana przez Leona Festingera, zakłada, że ludzie dążą do spójności między swoimi przekonaniami, wiedzą i emocjami. Gdy pojawia się informacja sprzeczna z ich dotychczasowymi poglądami, wywołuje to dysonans poznawczy – stan napięcia psychicznego. Aby go zredukować, człowiek może odrzucić nową informację, zreinterpretować ją lub zmienić swoje przekonania. W praktyce oznacza to, że ludzie są bardziej skłonni wierzyć w przekaz, który potwierdza ich wcześniejsze poglądy.

Ten mechanizm tłumaczy, dlaczego osoby o różnych światopoglądach interpretują te same informacje w odmienny sposób. Przekaz mówiony i pisany, który jest zgodny z przekonaniami odbiorcy, zostaje łatwiej zaakceptowany jako prawdziwy. Z kolei przekaz sprzeczny może zostać zignorowany lub uznany za niewiarygodny, nawet jeśli pochodzi z rzetelnego źródła.

Teoria wpływu społecznego koncentruje się na roli grupy i relacji społecznych w kształtowaniu wiary w przekaz. Ludzie są istotami społecznymi, które często dostosowują swoje poglądy do norm obowiązujących w ich otoczeniu. Mechanizmy takie jak konformizm, identyfikacja z grupą czy internalizacja wartości sprawiają, że przekaz akceptowany przez większość może być uznany za prawdziwy, nawet bez głębokiej analizy.

Wpływ społeczny działa zarówno w komunikacji bezpośredniej, jak i w mediach. Jeśli dana opinia jest często powtarzana, udostępniana lub popierana przez osoby z otoczenia, rośnie jej wiarygodność. Przekaz pisany, który zyskuje popularność w mediach społecznościowych, może być uznany za prawdziwy tylko dlatego, że „wszyscy tak mówią”. To pokazuje, że wiara w przekaz może być efektem społecznego konsensusu, a nie obiektywnej analizy.

Teoria heurystyk, opracowana przez Tversky’ego i Kahnemana, tłumaczy, że ludzie często podejmują decyzje i oceny na podstawie uproszczonych reguł poznawczych. Heurystyki to mentalne skróty, które pozwalają szybko ocenić sytuację bez pełnej analizy. Przykładem jest heurystyka dostępności – jeśli coś łatwo przychodzi na myśl, wydaje się bardziej prawdziwe. Inną jest heurystyka reprezentatywności – jeśli coś pasuje do znanego schematu, uznawane jest za wiarygodne.

W kontekście przekazu mówionego i pisanego oznacza to, że ludzie mogą wierzyć w informacje, które są często powtarzane, brzmią znajomo lub są zgodne z ich intuicją. Heurystyki są użyteczne, ale mogą prowadzić do błędów poznawczych, takich jak nadmierne zaufanie do stereotypów czy ignorowanie statystyk. Niemniej jednak, są one kluczowym mechanizmem w codziennym przetwarzaniu informacji.

Teoria kodowania i przetwarzania informacji wyjaśnia, że przekaz mówiony i pisany jest analizowany przez odbiorcę w kontekście jego wcześniejszych doświadczeń, wiedzy i schematów poznawczych. Informacje są kodowane w pamięci, a ich wiarygodność oceniana na podstawie zgodności z tym, co już wiemy. Jeśli przekaz pasuje do istniejących schematów, jest łatwiej przyswajany i uznawany za prawdziwy.

Ten proces może być świadomy lub automatyczny. W praktyce oznacza to, że ludzie wierzą w przekaz, który „ma sens” w kontekście ich dotychczasowej wiedzy. Przekaz niezgodny z tymi schematami może zostać odrzucony lub zniekształcony. Dlatego tak ważne jest, by komunikacja była dostosowana do poziomu wiedzy i oczekiwań odbiorcy – wtedy rośnie szansa, że zostanie uznana za wiarygodną.

Przykłady wykorzystania teorii wiarygodności przekazu w historii i religii

W roku 1095, na synodzie w Clermont, papież Urban II wygłosił płomienne kazanie, wzywając chrześcijan do wyprawy krzyżowej. Jego słowa — przekazane ustnie, a później spisywane przez kronikarzy — rozpaliły wyobraźnię tysięcy ludzi. Obiecywał odpuszczenie grzechów, chwałę i wieczne zbawienie tym, którzy wyruszą do Ziemi Świętej. Przekaz był prosty, emocjonalny, nacechowany religijnym patosem. Ludzie wierzyli, bo słowa pochodziły od namiestnika Boga na ziemi. W tym przypadku autorytet papieski był niekwestionowany, a sama forma przekazu — kazanie, rytuał, zgromadzenie — wzmacniała jego siłę. Dopiero z perspektywy czasu możemy dostrzec, że działał tu mechanizm autorytetu i perswazji peryferyjnej: nie chodziło o racjonalne argumenty, lecz o emocje, rytuał i wspólnotowe uniesienie.

Podobnie, gdy Marcin Luter w 1517 roku przybił swoje 95 tez do drzwi kościoła w Wittenberdze, rozpoczął rewolucję, która zmieniła oblicze Europy. Jego przekaz był pisany, ale szybko przekształcił się w mówiony — kazania, dysputy, tłumaczenia Biblii. Ludzie zaczęli wierzyć, że mogą mieć bezpośredni kontakt z Bogiem, bez pośrednictwa Kościoła. Luter nie był papieżem, ale jego przekaz zyskał wiarygodność, bo pasował do nastrojów społecznych: frustracji wobec odpustów, korupcji duchowieństwa, potrzeby duchowej autonomii. Tu działała zgodność poznawcza — jego słowa rezonowały z tym, co ludzie już czuli. Narracja Lutra była też mistrzowska: buntownik, który walczy o prawdę, tłumaczy Pismo Święte na język ludu, daje ludziom dostęp do słowa Bożego. To nie tylko teologia — to opowieść o wyzwoleniu.

W XIX wieku objawienia w Lourdes i Fatimie przyciągały tysiące pielgrzymów. Młode dziewczyny — Bernadette Soubirous i dzieci z Fatimy — twierdziły, że widziały Matkę Boską. Ich słowa były proste, pełne dziecięcej szczerości, ale szybko zostały spisane, rozpowszechnione i uznane za objawienia. Ludzie wierzyli, bo przekaz był zgodny z ich religijnymi schematami: cud, pokora, boska interwencja. Heurystyka dostępności i reprezentatywności działała tu silnie — objawienia „brzmiały” jak objawienia, pasowały do znanych wzorców. Kościół początkowo podchodził sceptycznie, ale siła społecznego przekonania była tak wielka, że objawienia zostały oficjalnie uznane. Wpływ społeczny, konformizm religijny i narracja cudowności zbudowały trwałą wiarę w przekaz.

Przenieśmy się teraz do XX wieku, do Niemiec lat 30. Naród zraniony po I wojnie światowej, upokorzony traktatem wersalskim, pogrążony w kryzysie gospodarczym, szukał sensu. Hitler nie tylko mówił — on opowiadał historię. O zdradzie, o odrodzeniu, o wyjątkowości. Jego przekaz był mówiony, ale szybko stał się pisany: „Mein Kampf” stało się ideologiczną Biblią. Ludzie wierzyli, bo przekaz pasował do ich bólu, do ich wspomnień, do ich pragnień. Narracja była potężna: Niemcy jako ofiary, jako bohaterowie, jako wybrany naród. Zgodność poznawcza, wpływ społeczny, perswazja — wszystko to działało jednocześnie. A przede wszystkim: przekaz był prosty, powtarzalny, emocjonalny. Heurystyki robiły swoje. Ludzie nie analizowali — oni czuli.

W religii i historii przekaz mówiony i pisany nie działa w próżni. Jego siła zależy od kontekstu, od emocji, od wspólnoty. Ludzie wierzą nie tylko dlatego, że coś jest prawdziwe, ale dlatego, że chcą, by było prawdziwe. Przekaz, który daje sens, który wpisuje się w znane schematy, który pochodzi od autorytetu — ma ogromną moc. I właśnie dlatego teorie psychologiczne nie są tylko akademickimi konstrukcjami. One pomagają zrozumieć, dlaczego słowo może budować świątynie — i dlaczego może rozpalać wojny.

Definicja dezinformacji

Dezinformacja to celowe rozpowszechnianie fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji w celu osiągnięcia określonych korzyści — politycznych, społecznych, finansowych lub ideologicznych. W przeciwieństwie do zwykłej pomyłki, dezinformacja jest intencjonalna i często starannie zaplanowana, by wpłynąć na opinię publiczną, wywołać chaos lub podważyć zaufanie do instytucji. Może przyjmować formę tekstu, obrazu, filmu, a dziś coraz częściej jest generowana przez sztuczną inteligencję. Dezinformacja działa skutecznie, gdy trafia w emocje odbiorców i wykorzystuje ich istniejące przekonania. Jej rozpowszechnianie jest szczególnie groźne w czasach kryzysu, wyborów czy konfliktów, gdy społeczeństwa są najbardziej podatne na manipulację.

Kryzys prawdy i zaufania

W świecie, w którym wszystko, co widzimy i czytamy, może być wygenerowane przez algorytm, zaufanie staje się najrzadszym i najcenniejszym zasobem społecznym. Generatywna sztuczna inteligencja (GenAI) umożliwia tworzenie tekstów, obrazów, dźwięków i filmów o jakości tak wysokiej, że granica między prawdą a fałszem zaczyna się zacierać. To nie tylko techniczna rewolucja — to głęboka zmiana w sposobie, w jaki społeczności funkcjonują, komunikują się i podejmują decyzje.

W 2024 roku aż 86% ludzi na świecie przyznało, że zetknęło się z fałszywymi informacjami online. Wybory, konflikty międzynarodowe, pandemia — wszystkie te wydarzenia stały się polem działania dla dezinformacji. Generatywna AI pozwala na masowe tworzenie spersonalizowanych fake newsów, deepfake’ów i zmanipulowanych treści, które wyglądają jak autentyczne. W efekcie nawet prawdziwe informacje są coraz częściej kwestionowane — zjawisko to określa się mianem „dywidendy kłamcy”, czyli sytuacji, w której ludzie zaczynają wątpić w autentyczność wszystkiego.

W Indiach fałszywe wiadomości rozprzestrzeniane przez WhatsApp doprowadziły do linczów. W USA i Europie deepfake’i wykorzystywane są do manipulowania opinią publiczną i oczerniania przeciwników politycznych. W krajach autorytarnych, takich jak Iran czy Chiny, AI służy nie tylko do tworzenia propagandy, ale też do cenzurowania niewygodnych treści i kontrolowania dyskursu publicznego. W efekcie rośnie polaryzacja, spada zaufanie do mediów, a społeczeństwa stają się coraz bardziej podatne na manipulację.

Walka z dezinformacją generowaną przez AI jest trudna. Systemy wykrywające fake newsy muszą radzić sobie z ogromną ilością treści, a jednocześnie nie naruszać wolności słowa. W Europie trwają prace nad regulacjami, które mają zapewnić przejrzystość algorytmów i odpowiedzialność platform cyfrowych. Ale problem leży głębiej — w samym modelu biznesowym internetu, który premiuje sensację, kliknięcia i szybkość, a nie prawdę.

Społeczności lokalne i globalne stają przed nowym wyzwaniem: jak budować wspólne rozumienie rzeczywistości, gdy każdy może żyć w swojej „bańce informacyjnej”, zasilanej przez algorytmy? Zaufanie do instytucji, mediów, a nawet sąsiadów może zostać podważone przez jeden zmanipulowany obraz czy fałszywy cytat. W krajach rozwijających się, gdzie media są słabsze, a edukacja cyfrowa ograniczona, skutki mogą być katastrofalne — od destabilizacji politycznej po zagrożenie zdrowia publicznego.

Potrzebujemy nowej kultury informacyjnej — opartej na krytycznym myśleniu, edukacji medialnej i transparentności technologii. AI nie musi być wrogiem prawdy, ale musi być używana odpowiedzialnie. Społeczności, instytucje i twórcy technologii muszą współpracować, by stworzyć ekosystem, w którym prawda ma szansę przetrwać.

Dostęp bezpłatny

Dostęp do tej pracy jest bezpłatny.